przyjaźniliśmy się dobry rok, był dla mnie dowodem, że przyjaźń damsko męska istnieje. Niestety w końcu przyszedł taki moment kiedy zaczęło mi na nim zależeć bardziej. Zaczęłam być zazdrosna o jego towarzystwo, w którym obracało się wiele dziewczyn. Już jakiś czas temu próbowaliśmy stworzyć związek, niestety jak zwykle nawaliłam. dręczyły mnie wyrzuty sumienia, które przeradzały się w uczucie do niego. Wiem, że stracił do mnie zaufanie więc musiałam je odzyskać. Przez ok. 5 miesięcy znosiłam jego nowe miłości, rozstania. Mimo wszystko życzyłam mu jak najlepiej, kiedy jemu walił się świat wtedy runął również mój. Niestety w końcu nie wytrzymałam i wyjawiłam swoje uczucia, oczywiście zatkało go. starałam się o niego dalej, ciągnąc tą przyjaźń i zadając sobie coraz większy ból. Często przyjeżdżał do mnie i rozmawialiśmy o wielu rzeczach, ale nie o nas. jeździliśmy na rowerach, spacerowaliśmy aż w końcu nadszedł czas na moje wspaniałe urodziny. Jak zwykle narzekałam mu na gadu, że będzie to jeden z najgorszych dni w moim życiu, myliłam się. Przyjechał do mnie złożył życzenia i poszliśmy na spacer.. na powitanie jak zwykle dostałam buziaka w policzek, który dla mnie oczywiście znaczył coś więcej. Oznajmiłam mu, że dzięki niemu są to moje najlepsze urodziny. Wróciłam do domu jak zwykle wypełniona setkami myśli. Przyszedł czas zdmuchnąć świeczki.. Co do życzeń - nie miałam wątpliwości. Od dawna wiedziałam czego tak naprawdę chcę. Minęły jakieś dwa tygodnie i znów się spotkaliśmy, tym razem było inaczej, całkiem inaczej. Kupiliśmy żelki, 2 tymbarki i wyruszyliśmy w miejsce, do którego mało kto zagląda. Usiedliśmy na dachu starego budynku. cały czas miałam ochotę się w niego wtulić. Po 4 godzinach rozmowy odprowadził mnie pod dom i jak zwykle pożegnał całusem. Po tym spotkaniu wyznałam mu, że zawsze będę na niego czekać, ze naprawdę mi na nim zależy... odpisał tylko 'gdyby to było takie proste..' i zszedł. Oczywiście znów siedziałam zapłakana. Tak kończył się każdy dzień w którym miałam kontakt z nim. Minął tydzień. Zaproponowałam spotkanie, zgodził się. Z okazji dnia chłopaka kupiłam mu Misia. znów poszliśmy po żelki i tymbarka. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, aż w końcu przytulił mnie. Przez moment nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Po paru minutach chciałam chwycić za tymbarka który wylądował na jego spodniach, zaczęłam go przepraszać i nie myśląc ani chwili dłużej wyskoczyłam z pytaniem czy mogę to jakoś wynagrodzić. Uśmiechnął się i stwierdził, że chce buziaka, bez zastanowienia skierowałam usta w stronę jego policzka. Zdążył tylko powiedzieć 'ale nie takiego' i pocałował mnie. Po raz kolejny nie wiedziałam co mam powiedzieć, ale wtedy nie musiałam już nic mówić. Siedzieliśmy wtuleni w siebie i nic więcej nie było nam potrzebne do szczęścia. Zaszkliły mi się oczy. Zaczęłam wierzyć w to, że marzenia się spełniają i że jeżeli czegoś naprawdę chcemy wystarczy się o to postarać, uzbroić się w cierpliwość. Wiele kosztowało mnie to wszystko, ale radość jaką przyniosła świadomość, że w końcu jesteśmy razem była nie do opisania... CDN.
Dodaj komentarz